Przebudziłam
się w białym pomieszczeniu. Za ścianą ktoś rozmawiał.
-
Podałaś jej jakieś leki? – spytał ktoś męskim głosem.
-
Tak. Verbenitum jak na razie. – odpowiedział drugi rozmówca.
Tyle
tylko zdążyłam usłyszeć. Po chwili zmorzył mnie sen. Obudziłam się po
kilkunastu minutach. Poczułam przerażający ból z tyłu czaszki. Ktoś wszedł do
pokoju. Był to chłopak, wysoki brunet z prawie kobaltowymi oczami. Wydawało mi
się, że gdzieś już te oczy widziałam. Tak samo niezwykłe, jak i zarazem
przerażające. Sprawiły, że przeszły mnie dreszcze.
-
O! Obudziłaś się, to świetnie! – powiedział radosnym głosem – zaraz zawołam
Catrin. Wyszedł, lecz po kilku minutach wrócił. Za nim szła dziewczyna. Miała
włosy koloru blond, mogłoby się wydawać, że jej oczy nie miały jednolitej
barwy. Mieniły się różnymi odcieniami złota. Była szczupłą dziewczyną, usta
miała duże w barwie rubinu. Zaczęła mówić do mnie spokojnym głosem.
-
Wszystko tobie wyjaśnimy. Na razie jednak musisz dużo odpoczywać. Nie zadawaj
pytań, będzie na to czas. Teraz to wypij – podała mi napój.
Pachniał
okropnie, ale wypiłam go. Nie był lepszy w smaku. Po paru sekundach zasnęłam.
Obudził mnie krzyk. Próbowałam wstać by zobaczyć co się dzieje. Poczułam silny
ból głowy i mdłości, nie poddawałam się. Wstałam. Chwiejnym krokiem
poszłam w kierunki drzwi. Otworzyłam je.
Wychodziły na długi, równie biały korytarz.
Podążałam za krzykiem. Dochodził z końca korytarza. Szłam po omacku nie
zważając na nic. Zatrzymałam się nagle przed drzwiami zza których wydobywał się
krzyk. Pociągnęłam za klamkę, nic się nie stało. Spróbowałam drugi raz, drzwi
zaiskrzyły się i zahuczały, pociągnęłam za klamkę. Tym razem bez trudu
otworzyłam je i weszłam do środka. Był to identyczny pokój jak mój. Wszystko
wokół było białe. Wielkie okna zasłonięte były równie białymi zasłonami. Na
łóżku ktoś leżał, była to dziewczyna.
Wydawało mi się, że gdzieś w przeszłości już ją widziałam. Poczułam fale bólu
pochodzącego z czaszki i pleców. Zobaczyłam tylko, że ktoś za mną wbiega do
pokoju. Zakręciło mi się w głowie. Ktoś wbił mi igłę w kręgosłup. Upadłam. Potem była już tylko ciemność.
***
- Musimy im o wszystkim powiedzieć –
powiedziałem po długim namyśle – Lauren widziała Jess.
- Wiem o tym Charles – odpowiedziała spokojnie
– na lekach uspokajających długo nie pociągnie.
W jej głosie było coś przyciągającego,
miała melodyjną, a zarazem stanowczą mowę.
Do pokoju wszedł Zack, a za
nim Marck.
- Lauren nie odzyskała przytomności – próbował
opanować gniew – co jej do cholery podaliście?! Dwa dni już leży nieprzytomna!
Lauren Wood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz